poniedziałek, 4 lutego 2013

Przedstawiając wszem i wobec...

Długo zbierałam się do pisania o mojej rodzinie. Ale kiedyś trzeba zacząć, może właśnie dziś. ;)

Jestem genealogiem, a jak szewc bez butów chodzę. To trochę wstyd, ale swoje sprawy zazwyczaj odkłada się na później, na potem, na jakiś czas wolny, którego zazwyczaj brakuje ;)

Moja rodzina zawsze była bardzo rodzinna, szczególnie ta od strony mamy. Moja prababka była jedynaczką i od strony ojca i od strony matki miała w sumie 31 ciotecznego rodzeństwa. Ze wszystkimi tymi krewnymi utrzymywany był kontakt, a z częścią z nich do dzisiejszego dnia tworzymy rodzinę, choć niektórzy mogli by z przekąsem powiedzieć, że to siódma woda po kisielu. Mój Tata zawsze się śmiał, że co druga osoba spotkana na ulicy w Warszawie, to na pewno krewny. Dużo było w tym przesady, ale biorąc pod uwagę 32 osoby z pokolenia mojej prababci, a następnie ich potomków, bynajmniej nie pojedynczych, to rodzina się rozrasta i pączkuje. Dzięki temu mieliśmy już jeden zjazd rodzinny (za mego żywota), a także na wspólnym kolędowaniu u wujostwa spotyka się rokrocznie kilkadziesiąt osób.

Nie przedłużając zanadto przedstawienia moich przodków, jak kultura wymaga przy pierwszym poznaniu, wymienię ich pokrótce:

Rodzice mojej Mamy to:
Anna Stronczyńska ur. 24.7.1912 r. w Sławucie n/Horyniem, zm. 22.7.1996 r. w Poznaniu
Andrzej Szweycer ur. 24.2.1912 r. w Warszawie, zm. 11.9.1990 r. w Poznaniu

Rodzice mojego Taty to:
Barbara Wyka ur. 7.7.1925 r. w Krzeszowicach, zm. 5.7.1997 r. w Poznaniu
Stanisław Merklinger ur. 13.12.1924 r. w Strzyżowie, zm. 25.8.1985 r. w Głownie

Mam nadzieję powolutku przybliżać ich życie, rodzeństwo, dziadków i dalsze pokolenia. W zasadzie 3 linie mam wywiedzione zaledwie do 2 połowy XIX wieku, a więc nie ma się czym chwalić.

Na pewno będę skakać po tematach, zresztą suche biogramy byłyby po prostu nudne ;)

I kończąc dopowiem dlaczego "z przodkami pod rękę"?! Bo czuję ich obecność, wsparcie, pomoc. Wiem, że patrzą na mnie z góry, czasem z dezaprobatą, czasem z uśmiechem obserwując moje poczynania tu na ziemi, ale myślę, że troszczą się tam o mnie z góry, a ja czuję, że są mi bardzo bliscy. I ci, których poznałam osobiście, i Ci - urodzeni sto lat przede mną. Chciałabym wziąć ich pod rękę, usiąść na ławeczce i wysłuchać wszystkich historii rodzinnych, których teraz tak namiętnie poszukuję.